Wjechałam autem do garażu. Samochodów rodziców nie było na
swoich miejscach, co oznaczało, że nawet nie pofatygowali się pożegnać.
Wysiadłam z pojazdu i ruszyłam w stronę domu. Przechodząc obok oczka wodnego uśmiech
sam cisnął mi się na usta, a przed oczami pojawił się obraz dwójki dzieci
bawiących się przed wcześniej wymienionym zbiornikiem wodnym.
Dziesięciolatek chciał przekonać ośmiolatka, że w oczku nic
się nie znajduje i nie czai. Chłopczyk powiedział kiedyś siostrze, że tam w
wodzie znajduję się potwór czekający, aż dziewczynka podejdzie i ją wciągnie.
Od tego momentu ośmiolatka starała się tam nie podchodzić. Na wspomnienie
mojego brata, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, którą natychmiast
wytarłam. Jak bardzo chciałabym wiedzieć co teraz robi, czym się zajmuje, kim
jest mój brat. Na początku próbowałam się z nim jakoś skontaktować, ale było to
trudniejsze niż myślałam. Prawdopodobnie zmienił nazwisko i wyprowadził się z
kraju. Rodziców wogule nie interesowało, że ich rodzony, wtedy jeszcze
nie pełnoletni syn spakował swoje manatki i się wyprowadził nie wiadomo gdzie. Z
wspomnień ,, wybudził mnie,, odgłos wydobywający się prosto z mojego brzucha.
Bez zastanowienia ruszyłam w kierunku swojego domu, a dokładniej pomieszczenia
nazywanego kuchnią. Gdy już się tam znajdowałam, wyciągnęłam z lodówki
składniki potrzebne do sporządzenia naleśników.


~~*~~
- Ile płacę? – spytałam się kierowcy.
- 15 Euro – odpowiedział.
- Proszę i dziękuje – podałam taksówkarzowi banknot – reszty ie
trzeba. Nieudolnie złapałam rączki swojego bagażu. Musiało to wyglądać
komicznie. Dziewczyna ciągnąca trzy ogromne walizki z torbą na ramieniu
kierująca się w stronę poczekalni. Gdy już tam się znalazłam, bezwładnie
opadłam na niewygodne krzesło. Po paru chwilach pojawiła się Chris wraz z
rodzicami i pięcioletnią siostrą – Julie. Momentalnie poczułam ukłucie w okolicach
serca . Kiedyś, gdy widziałam szczęśliwą rodzinę chciało mi się płakać, ale po
czterech latach uodporniłam się, jedynie co teraz odczuwam to zjawisko, które
przed chwilką doznałam. Po mocnych dawkach łez i przestróg od strony państwa
Lopez, rozległ się głos informujący, że pasażerowie lecący do Londynu są
proszeni na odprawę. Ciocia Agnes i jej mąż ostatni raz nas przytulili, a Jul
dała po buziaku. Po pożegnaniu mogłyśmy ruszać.
- Gotowa na trzy ostatnie razem spędzone miesiące? – zapytała
Christina.
- Gotowa – uśmiechnęłam się.
~~*~~
Wchodząc na pokład samolotu czułam tak jakby ulgę i wolność
od problemów (?) Chyba tak nazwać mogę to odczucie, które mi towarzyszyło.
...................................................................................................
Witam Was i przepraszam, że rozdział pojawił się dziś, a nie
wczoraj. Zastanawiałam się nawet na usunięciem bloga. Co ja piszę. Przecież ja
go usunęłam, ale postanowiłam go reaktywować. Dobra, już nawet nie wiem co chciałam
Wam napisać. Pozdrawiam i do napisania (chyba)...
Świetny ;*
OdpowiedzUsuńNie usuniesz go!!!!
Masz pisać rozdziały i skończyć na 984758467467447657489 xd
Weny <3
no, no podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuństrasznie ciekawi mnie co będzie dalej, w ogóle jak dziewczyny poznają 1D ;)
Nie usuwaj!!!! Proszę!!!
Pisz, pisz te rozdziały!! ;D
Pozdrawiam <33
No weź nie usuwaj no! nie wolno Ci:P
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, troszkę taki smutny, ale mam nadzieję, że następne będą weselsze :) Pozdrawiam Asiek :*
Może chcesz poczytać coś o Niallu? http://gorzka-strona-cukierka.blogspot.com/ zapraszam^^
OdpowiedzUsuń